LA sprawia, że czuję się trochę niepewnie w kwestii moich przyjaźni, lmao. Mam tu kilka bliskich przyjaciół, ale spotkanie się osobiście to prawdziwe wyzwanie, chyba że wszyscy mieszkają blisko siebie. Ciągle tracę okazje do spotkań i odwrotnie, przez korki. Lunch 7 mil stąd? Otwieram mapy. 46 minut w jedną stronę. Przykro mi, bracie, kocham cię, ale to po prostu nie jest dzisiaj w planach. Chcesz się przejechać? Jeśli nie chcesz przyjeżdżać w moją stronę, całkowicie rozumiem, lol!! W końcu umawiasz się na kolację i to staje się ogromnym osiągnięciem. A potem po prostu znowu to się nie zdarza przez kilka miesięcy, nie dlatego, że nie chcesz, ale dlatego, że wszyscy uzasadnione starają się zdobyć pieniądze i robią postępy w życiu. NYC to błogosławieństwo w tej kwestii. Tak często wychodziłem i zdawałem sobie sprawę, że jestem blisko biura przyjaciela. "Yo, jestem blisko ciebie rn. Kawa?" Raz spotkałem się z przyjacielem na lunch i poszliśmy na spacer po Central Parku. Wyszedłem z mieszkania o 1, wróciłem o 2:30. Byłem jak wtf, to wydawało się, że to był cały dzień, który jakoś zmieściliśmy w godzinie. Możesz to robić bezproblemowo cały czas. Wow! W LA czujesz, że nie utrzymujesz wystarczająco kontaktu z ludźmi. W NYC czujesz, że ludzie za bardzo cię nachodzą. Wybierz swoją niepewność. To taki zabawny problem pierwszego świata.
du
du17 godz. temu
LA to miasto intencji. NYC to miasto spontaniczności. W LA musisz samodzielnie szukać rzeczy. W NYC to rzeczy szukają ciebie. LA jest świetne dla ludzi, którzy wiedzą, co chcą robić. Budzisz się w weekendowy poranek z planem. Idziesz na jedzenie w tej części miasta. Zostajesz na godzinę. Potem jedziesz przez miasto, aby zrobić zakupy w tym konkretnym pasie sklepów. Zostajesz na dwie godziny. Potem to, potem tamto. Bez planu trudniej jest wyjść z domu, ponieważ wszystko jest tak rozproszone. Idziesz na tę ulicę na 30 minut. Robisz coś, wsiadasz do samochodu i jedziesz na inną ulicę oddaloną o 20 minut. Robisz coś, znowu wsiadasz do samochodu i tak dalej. Czasami może to wymagać zbyt dużego wysiłku umysłowego i tarcia przy przechodzeniu między aktywnościami, więc po prostu zostajesz w domu. NYC jest świetne dla ludzi, którzy lubią iść z nurtem. Po prostu wychodzisz na zewnątrz i zaczynasz iść w dowolnym kierunku. Po prostu będziesz przyciągany do rzeczy na bieżąco. W żadnym momencie nie planowałeś dzisiaj robić zakupów, ale przypadkiem przechodzisz obok bloku sprzedawców vintage i nagle staje się to popołudniową aktywnością. Mrugnij, a dzień kończy się w ten sposób, że w jakiś sposób odwiedziłeś księgarnię, obejrzałeś mecz uliczny i obciąłeś włosy. Wszystko jakoś się łączy w jedno wielkie doświadczenie. Jeśli nie lubisz przypadkowości w ruchu lub jesteś nieco bardziej zorganizowanym typem osobowości, to miejsce może cię przytłoczyć i prawdopodobnie zobaczysz nieustanną aktywność jako rozproszenie od zorganizowanej produktywności. Wokół ciebie dzieje się tak wiele, że może to uniemożliwić ci zrealizowanie czegoś konkretnego lub zrobienie listy spraw do załatwienia. Również jeśli jesteś domatorem, bycie tutaj również nie będzie miało sensu. Dwa miasta, w których nie brakuje rzeczy do zrobienia, różniące się tylko tym, jak te rzeczy są doświadczane. Oba mogą ci służyć w różnych fazach twojego życia, lub może jest jasne, że jesteś przeznaczony do jednego lub drugiego. Kiedy ludzie pytają mnie, jak się czuję, po prostu mówię: "Kocham NYC, ale nie nienawidzę LA."
17,71K